Czym jest komiks
Czym są komiksy? Czy tylko obrazkową historią czy może kryją w sobie coś bardzo szczególnego? Co mają w sobie takiego że wielu z nas tak bardzo je kochało i na pewno będzie jeszcze długo kochać? Historie ich powstania możemy doszukiwać się w starożytnym Egipcie, w którym to powstały pierwsze „komiksy”.Dotyczyły one historii życia ludzi oraz faraonów i ich bogów. Dalej komiksy zaczęły się rozwijać w średniowieczu. Te jednak były bardziej udoskonalone jak na tamte czasy. Dotyczyły one postaci bohaterskich, których czyny były sławione w postaci rysunków z podpisami. Dotyczyły też życia religijnego i świętych. Dalszy rozwój komiksów związany był z rozwojem prasy XIX w. Do codziennych gazet informujących ludzkość o polityce, życiu codziennym, kataklizmach itp. dołączano krótkie historyjki mające charakter humorystyczny. Owe historie wydawane były w odcinkach. Ze względu na wspomniany, humorystyczny charakter, powstała ich nazwa wzięta z języka angielskiego: comic. Wtedy to zaczęto budować lepszą formę przedstawiania komiksów.
Komiks Przed 1939
Początki komiksu umiejscawia się zwykle pomiędzy 1894 a 1896 rokiem, kiedy to amerykański rysownik R.F.Outcault umieszczał w "New York World" cykl rysunków "Hogan's Alley". Jednym z bohaterów jego historyjek obrazkowych był mały chłopiec odziany w nocną koszulę. W 1896 r., gdy Outcault przeniósł się do "New York Journal", ów malec stał się tytułową postacią cyklu "Yellow Kid". I tak powstał pierwszy komiks. W swoich zbiorach mam zaledwie kilka publikacji sprzed tego czasu. Do najstarszych należą dwie pierwsze książeczki niemieckiego karykaturzysty Wilhelma Buscha "Max und Moritz. Eine Bubengeschichte in sieben Streichen" i "Hans Huckebein, der Unglücksrabe. Das Pusterohr. Das Bad am Samstag Abend". Swoje pierwsze wydania miały odpowiednio w 1865 i 1867 roku.


II połowie XIX w. wydawcy gazet, by
uatrakcyjnić swoje czasopisma chętnie dodawali całostronicowe historyjki
obrazkowe, opatrzone zwykle tekstem objaśniającym pod każdym obrazkiem.
Najstarszym tego typu wydawnictwem, które posiadam, jest pięknie zachowana
amerykańska plansza zatytułowana "The Interesting Adventures of Mr.
Sponger". Wydała ją "Humoristic Publishing Co." w Kansas City,
zapewne na przełomie lat 1880-tych i 1890-tych. Zadrukowany jednostronnie
arkusz formatu 39,5 x 30 cm składa się z 16 barwnych kadrów, opowiadających
straszne przeżycia pana Spongera podczas próby zjedzenia obiadu w restauracji.
W prawym górnym narożniku widnieje numer 55, co wskazuje, że plansza należała
do wcale niemałego cyklu. Bardzo ją sobie cenię; jest najstarszym obiektem w
zbiorze. Niewiele młodszą jest plansza francuska zatytułowana "Le Colonel
Marchand" - pochodzi z 1898 r. Jest nieco większa: 49 x 35,5 cm. Podobnie
jak poprzedniczka, jest zadrukowana jednostronnie, w centrum widnieje portret
głównego bohatera opowieści, a wokół zamieszczono 16 barwnych obrazków
przedstawiających życiorys płk. Marchanda od lat dziecinnych aż po szczyty
kariery wojskowej. Dla porządku dodam, że Jean Baptiste Marchand (1863-1934)
był francuskim oficerem, uczestnikiem licznych ekspedycji wojskowych do Afryki,
w latach I wojny otrzymał szlify generalskie.
Przejdźmy do "prawdziwych" komiksów. W ślad za "Yellow Kidem" w prasie amerykańskiej pojawiły się następne cykle: "Litle Jimmy" J. Swinnertona, "Katzenjammer Kids" R. Dirksa, "Little Sammy Sneeze" W. McCay'a i wreszcie "Little Nemo in Slumberland" tego samego autora. Ten ostatni zaczął ukazywać się w 1905 r. jako całostronicowe plansze w niedzielnych dodatkach "New York Herald". Publikowany był tam z przerwami i pod zmienianymi tytułami aż do 1926r. Jednak, co do tego wszyscy są zgodni - pierwsze lata były najlepszym okresem "Małego Nemo". Cykl miał nowatorski charakter: był pierwszym komiksem, którego akcja rozwijała się z odcinka na odcinek. Wcześniejsze serie stanowiły zbiór krótkich historyjek, a jedynym elementem spajającym je, byli ci sami bohaterowie. Z dumą powiem, że posiadam "Little Nemo in Slumberland" z jego najciekawszego okresu.


Pisałem powyżej o wydawnictwach amerykańskich, francuskich, niemieckich. A co z polskimi komiksami? Nie wspominałem dotychczas o naszych wydawnictwach, jako że komiks w Polsce pojawił się znacznie później. Adam Rusek w książeczce "Od Szalonego Grzesia do Jeża Jerzego" towarzyszącej wystawie pod tym samym tytułem pokazywanej w Bibliotece Narodowej w Warszawie, pisał: "Pierwszy odnaleziony serial" (chodzi o cykliczne historyjki obrazkowe, ukazujące się w prasie polskiej - p.m.) "Ogniem i mieczem, czyli przygody szalonego Grzesia" autorstwa K. Mackiewicza (rysunki) i S. Wasylewskiego (tekst), miał swą premierę 9 lutego 1919 roku na ostatniej stronie tygodnika satyrycznego "Szczutek" - zatem zwyczaj zamieszczania seryjnych humorystycznych historyjek obrazkowych w prasie, dotarł do Polski stosunkowo późno (...)

Skoro mówimy o pierwocinach komiksu w Polsce, znów odwołam się do tekstu A. Ruska: "Dłuższe cykle (komiksowe - p.m.) pojawiły się w polskich gazetach dopiero na przełomie lat 20. i 30. Początek dał "Ilustrowany Kuryer Codzienny", w którym od października 1929 roku począł się ukazywać mniej więcej raz na tydzień "Adamson", niemy komiks szwedzkiego rysownika Oscara Jacobssona, niezwykle popularny wówczas na całym świecie. "Pan Agapit Krupka" (tak ostatecznie nazwano głównego bohatera historyjki bez słów) publikowany był w "Kuryerze" aż do września 1939 roku. Jak większość kolekcjonerów, nie lubię komiksów prasowych.

W Polsce międzywojennej komiks był obecny głównie w czasopismach (będzie o nich niżej). Produkcja zeszytów komiksowych była bardzo skromna. Tym bardziej cieszy mnie fakt posiadania kilku z nich. Każdy z nas, nie tylko miłośnik komiksów, zna Koziołka Matołka. Mało kto jednak wie, że pierwsze narysowane przez M. Walentynowicza obrazki do tekstów K. Makuszyńskiego znacznie odbiegały od tego, do czego jesteśmy przyzwyczajeni.


Ostatnie dwie "Trzecia księga przygód Koziołka
Matołka" i "Czwarta księga przygód Koziołka Matołka" ukazały się
w roku 1934. Wszystkie zostały wydane przez Gebethnera i Wolffa w Warszawie,
druk pierwszych trzech powierzono Zakładom Graficznym B. Wierzbicki i S-ka,
ostatnia wyszła spod pras Litografii Artystycznej W. Główczewskiego. Każda z
nich jeszcze przed wybuchem wojny miała kilka wydań. Ja mam te pierwsze.
Egzemplarze zachowały się w całkiem dobrym stanie, co nie jest takie częste przy książkach dziecięcych; jedynie księga druga posiada poważny mankament: jest pozbawiona dwóch środkowych kart. Zawsze ze wzruszeniem biorę do rąk te podłużne, kolorowe zeszyty. Mam świadomość, że ten kto pierwszy je przeglądał, nie miał pojęcia kim był Koziołek Matołek. Bo przedtem go po prostu nie było.

Skoro mówimy już o znakomitej spółce autorskiej
Makuszyński - Walentynowicz, trzeba poświęcić nieco miejsca jednej z dwóch
książeczek cyklu "Legendy krakowskie". Jakiś czas temu udało mi się
kupić pierwsze wydanie komiksu "Wanda leży w naszej ziemi..." Ukazał
się w Warszawie w 1938 r. nakładem Gebethnera i Wolffa. Podobnie, jak przypadku
"Koziołka" różni się znacznie do późniejszych wydań. Każdą stronę
wypełniają cztery barwne obrazki i tyleż towarzyszących im czterowierszy.
Rysunki ustawiono w pionie, zatem i format książeczki jest inny, niż przy
następnych edycjach. Okładka komiksu "Wanda leży w naszej
ziemi"
Smutna historia o dumnej Wandzie kończy się obrazkiem klęczącego nad Wisłą dziecięcia i tekstem: "A wy, dzieci, rączki złóżcie i jak te skowronki śpiewne też cichutko się pomódlcie, za Wandeczkę, za królewnę!". Ten obcy ideowo element został usunięty w wydaniach powojennych. Książkę wydrukowano na lichym, grubym papierze. Po siedemdziesięciu latach pożółkł, stał się kruchy i łamliwy. Poprzedni właściciel paskami papieru wzmocnił karty i okładkę w grzbiecie. Narożniki kilku kart ukruszyły się i przepadły. Egzemplarz nie jest piękny, ale nie ma co marzyć o wymianie na lepszy. Książka jest naprawdę rzadka.


Dużą popularnością w latach 30. XX wieku cieszył się u nas przeniesiony z Danii komiks "Pat i Patachon". Przedruki kolejnych odcinków ukazywały się cyklicznie w łódzkim tygodniku humorystycznym "Karuzela". Z czasem rysowanie komiksu przejął W. Drozdowski, który samodzielnie wymyślał dalsze przygody dwóch głównych bohaterów.
Oto co pisał o tym komiksie J. Dunin w "Papierowym bandycie" (Łódź 1974, s. 238): "Do sukcesów 'Patachonów' przyczyniał się niewątpliwie zmysł obserwacyjny autora, który najchętniej jako tło dla ich najbardziej niewiarygodnych przygód dawał znane łódzkie ulice, podwórka z groźnymi wąsatymi dozorcami, najprawdziwszymi policjantami i oprychami z krwi i kości. "Patachony" w wersji Drozdowskiego, to para miłych obiboków, którzy podejmują niezliczone wysiłki, aby osiągnąć odwieczne marzenie(...) - najeść się i napić do syta". Popularność serialu sprawiła, że historyjki pojawiły się również w "Expressie Ilustrowanym" oraz doczekały się osobnych wydań książkowych. Dunin pisze: "Ukazały się co najmniej trzy serie pod tytułem "Pat i Patachon. Wesołe przygody najpopularniejszych bohaterów ekranu". Widać autorowi "Papierowego bandyty" nie udało się dotrzeć do czwartej serii komiksu. Podłużny zeszyt tej części zaopatrzono w kolorową okładkę, a na 31 stronach wydrukowano czarno-biały komiks. Każda strona zawiera 6 kadrów, pod każdym widnieje stosowna "lista dialogowa". Pozostałą część strony wypełniają teksty dowcipów i skeczów, nie zawsze najwyższych lotów. Książeczka wydana została w Łodzi przez Wyd. "Republika" w latach 1930-tych. Nie udało mi się odszukać pierwszych trzech części "Pata i Patachona". Mam tylko część czwartą. Szukam dalej.
Choć, jak pisałem powyżej, niechętnie gromadzę czasopisma z komiksami, to mam ich trochę w swoim zbiorze, z obowiązku. Trudno bowiem o pełną panoramę polskiego komiksu międzywojennego bez czasopism. To tam właśnie ukazywała się większość historyjek obrazkowych. Zacznijmy od najstarszych numerów.

Łódzka "Karuzela" powołana została do życia przez dom wydawniczy "Republika" w początkach 1936 r. Pieczę redakcyjną nad pismem sprawował Jan Grobelniak. Każdy numer składał się z 8 stron, wypełnionych w znacznej części komiksowymi historiami. Wszystkie numery, które posiadam (a mam ich 6 z 1936 r.) rozpoczynają się barwną, całostronicową planszą "Pata i Patachona", natomiast wewnątrz znajdziemy przygody Plumpka, Ferdka i Merdka (to spolszczony tytuł komiksu "Popeye"), Osiołka Wesołka, Buffalo Billa, Jasia w dzikich puszczach Brazylii.


Barwny film z życia młodego Polaka na drugiej półkuli, "Przygody kpt. Stanleya Franka", "Władca podziemi", "Tajemnice mieszkańców Marsa" i inne. Niewątpliwą zasługą wydawnictwa "Republika" było zaprezentowanie polskiemu czytelnikowi komiksu amerykańskiego, dotychczas niemal zupełnie nieznanego w naszym kraju. "Świat Przygód" - jedno z ważniejszych pism komiksowych.. Ukazywało się od 1935 roku w Warszawie pod red. K. Gąsiorowskiego. W swoim zbiorze mam 9 luźnych numerów z 1936 r. i jeden w zwiększonym już formacie, z roku następnego. Tygodnik drukował m.in. rysunkowe opowieści o Charlie Chaplinie, Flipie i Flapie, Kajtku, Tarzanie, Alexie - królu magików i wielu innych. Znaczna część prezentowanych tu komiksów, była przedrukami rysunków zachodnich.
Pojedynczy
zeszyt miesięcznika "Wesoły Świat" z czerwca - lipca 1936 r. Pisemko
ukazywało się w Bydgoszczy, wydawcą i redaktorem był H. Reetz, a
drukowano je w
Żninie, w Zakładach Wydawniczych A. Ksyckiego. Podtytuł precyzował
profil
pisma: "Obrazkowy miesięcznik ciekawych i wesołych przygód". Na
wewnętrznych stronach okładek mamy bardzo kiepsko rysowaną opowieść pt.
"Niezwykłe przygody Murzynka Jumbo i słonia Sambo", numer zawiera
również m.in. komiksy zatytułowane "Przygody trzech muszkieterów",
"Hipolit Gapa lubi dzieci", "Jacek i Wacek", "Hipolit,
mysz i kot", "Drzemka pana Hipolita Gapy", "Hipolit Gapa a
bieg z płotkami" i "Tymek i Sztups". Pozostałą część zawartości
wypełniają opowiadania, ciekawostki ze świata, dowcipy. Miesięcznik,
stojący na
niezbyt wysokim poziomie, nie odegrał wybitnej roli w rozwoju polskiego
komiksu. Żałuję, że posiadam jedynie jeden numer dodatku do "Kurjera
Warszawskiego" zatytułowany "Mój Kurjerek. Pisemko dla dzieci"
(29 XII 1938). Wydawano je, od 1938 r. w nieco mniejszym formacie niż
dotychczas omówione tu czasopisma, jego poziom edytorski nie odbiegał od
przeciętnej (czyli był lichy), natomiast zawierał komiksy polskich
autorów. I
tak, na pierwszej stronie zaprezentowano "Przygody stracha na wróble"
autorstwa K. Makuszyńskiego i M. Walentynowicza, na ostatniej - "O
Morusku
psie prześlicznym, nietutejszym - zagranicznym" rysowany przez Edwina do
tekstu A. Bogusławskiego. Dwie środkowe strony poświęcono przygodom
Disneyowskiego "Kwiczusia mechanika" z cyklu przygód trzech świnek i
złego wilka. Wydawcami gazetki byli F. Mrozowski i K. Olchowicz, a
redaktorami
naczelnymi F. Hoesick i K. Olchowicz. Rozdział poświęcony czasopismom
komiksowym chcę zakończyć krótkim omówieniem legendarnej "Gazetki
Miki". Tygodnik powstał w Warszawie pod koniec 1938 r. i przed wybuchem
wojny zakończył żywot, po prawdopodobnie, 22 numerach. Okładki oraz dwie
wewnętrzne strony drukowano w kolorze. Dziesięć numerów, które posiadam,
kupiłem kilkanaście lat temu marząc, że z czasem dokompletuję resztę. Od
tamtej
pory nie spotkałem ani jednego! (Ostatnio słyszałem o ośmiu sprzedanych
numerach. Mimo usilnych prób nie udało mi się ich odkupić). "Gazetkę"
prócz opowiadań młodzieżowych (m.in. Z. Nowakowski, G. Morcinek, J.
Meissner)
wypełniały niemal w całości komiksy W. Disney'a. Mamy tu Kaczora
Donalda,
Królewnę Śnieżkę, Myszkę Miki, Psa Pluto. Jest również wieloodcinkowy
cykl
"Sierżant King z Królewskiej Konnej", opracowany przez J. Hłaskę wg
powieści Z. Grey'a. Powołano do życia "Klub przyjaciół Myszki Miki".
Na listy młodych czytelników odpowiadała osobiście Myszka Miki.
Redaktorem
pisma była A. Bończa-Waśniewska. "Gazetka" jest naprawdę bardzo
rzadka. Na wspomnianej przeze mnie wystawie w Bibliotece Narodowej w
1999 r.
nie zaprezentowano ani jednego numeru. "Gazetkę" reprezentował tam
jedynie barwny plakat zapowiadający to wydawnictwo.
Na zakończenie omawiania tej części zbioru: drobiazgi. Jak wiadomo Myszka Miki narodziła się w 1928 r. osiągając od razu wielką popularność. W 1930 r. (tę datę podaje J. Szyłak w "Komiksie", Kraków 2000, s. 47) zeszła z ekranu na łamy gazet, gdzie w kolejnych odcinkach komiksowych przedstawiano jej przygody. Nie udało mi się ustalić, kiedy nasi czytelnicy mieli okazję po raz pierwszy zobaczyć historyjki obrazkowe o sympatycznej myszy. W swoich zbiorach mam cztery odcinki komiksu wyciętego z krakowskiego "Ilustrowanego Kuriera Codziennego" z 1931 r. (5 XI, 19 XI, 26 XI i 3 XII). Rysunki sygnowane są monogramem H.S. i nie należy przypuszczać, że pod tym kryptonimem kryje się Walt Disney. Postać Miki (należałoby raczej napisać Micky'ego, gdyż amerykański pierwowzór to on, nie ona) przeszła w ciągu swego życia znaczną metamorfozę, ale tu wygląda nieco egzotycznie.
Nigdy nie natknąłem się na tekst analizujący problem wykorzystania komiksu do celów reklamowych. Ostatnio rodzime agencje reklamowe coraz chętniej sięgają po tę formę przekazu, by propagować przeróżne produkty i usługi (AQQ skrzętnie odnotowuje te działania). Jak się okazuje, nie jest to nic nowego. Kupiłem kiedyś dwie komiksowe reklamy pasty do zębów "Colgate" wycięte z niezidentyfikowanego polskiego magazynu ilustrowanego. Jedna z nich pochodzi z 1938 r., druga ukazała się rok później. Producent środka na pryszcze o wdzięcznej nazwie "Propidex", Ludwik Spiess, wydał mniej więcej w tych samych latach pocztówkę reklamową zachwalającą jego produkt.

Zastanawiałem się, czy w ogóle wspominać o rysunkach Świdwińskiego. Przekonała mnie do tego często wykorzystywana przez współczesnych rysowników podobna konwencja rysowania, co dokumentują czasopisma i ziny komiksowe. Uważam, że cykl "Z teki humorysty" powinien się znaleźć we wciąż nie napisanej "Historii polskiego komiksu".
Historia komiksu 1945 - 1988










W roku 1969 byłem już przyzwyczajony do uważnego

















ające popędziły za nią. Koniec. Zupełnie bez sensu! Nie wiem ile lat miał wówczas M. Piotrowski, autor tej książeczki. Na kilku kadrach występuje "Rysownik", który przedstawiony jest jako dorosły mężczyzna. Jeżeli rzeczywiście osiągnął wtedy wiek dojrzały, to zachował niczym nie skażoną dziecięcą wyobraźnię: wątki nie muszą się zamykać, losy bohaterów mogą pozostać nieznane, logika i konsekwencja zdają się być nieobecne. Te interesujące przymioty umysłu autora stanowią interesujący materiał dla lekarzy, jednak dla twórcykomiksów są raczej dyskwalifikującym balastem. "Szare Uszko", o dziwo, doczekało się wznowienia w 1978 r. (mam w swoich zbiorach właśnie to drugie wydanie, nieco sfatygowane, niestety). Na okładce niedobry Myśliwy pyta siedzącego w fotelu Zajączka "Czy to jest opowieść obrazkowa?", czyli mówiąc po ludzku "Czy to jest komiks?" Z przykrością muszę odpowiedzieć na to pytanie twierdząco.
Nieczęsto się zdarza, by komiks przeznaczony dla dzieci cieszył się estymą wśród kolekcjonerów. A jednak w przypadku ośmiu zeszytów serii "Kwapiszon" jest inaczej. Znam wielu zbieraczy, którzy wciąż szukają brakujących odcinków, inni z kolei dumnie chwalą się, że uzbierali komplet. W istocie komiks, mimo że przeznaczony dla bardzo młodego czytelnika, zasługuje na uwagę choćby ze względów formalnych. Jego autorem jest Bohdan Butenko, twórca takich postaci, jak Gapiszon, Gucio i Cezar. Seria o przygodach Kwapiszona składa się z ośmiu podłużnych zeszytów, wydanych w latach 1975 - 1982 przez "Naszą Księgarnię". W poszczególnych kadrach wykorzystano jako tło fotografie, postaci bohaterów zostały odręcznie wrysowane i wyposażone w dymki ze stosownym tekstem. W pierwszym odcinku opowieści tytułowy bohater znalazł na wiślanym brzegu tajemniczą szkatułkę, do której rościło sobie pretensje dwóch oprychów. Pozostałe części komiksu poświęcono pogoni rzeczonych oprychów za Kwapiszonem po całej Polsce. Razem z nimi odwiedzamy Trójmiasto, Frombork, Kraków, Wieliczkę, by w końcu zakończyć wędrówkę w Warszawie. Odnotujmy na koniec drobny szczegół: Kwapiszon w swoim pokoju powiesił na ścianie kalendarz z Guciem i Cezarem oraz starannie oprawiony portret Butenkowego Gapiszona. Przygody Kwapiszona wydano w olbrzymim nakładzie 375.000 egzemplarzy. Los obszedł się widać okrutnie z większością zeszytów, gdyż wcale nie tak łatwo zebrać cały zestaw.




Jerzy Skarżyński, profesor krakowskiej ASP, niejednokrotnie sprawiał niespodzianki miłośnikom komiksu. Do takich niewątpliwie należały ilustracje do książki Julio Cortazara pt

W roku 1980 stolica naszego wielkiego sąsiada, Moskwa, gościła

MARVEL - czyli amerykański komiks
Pierwsze udoskonalone formy komiksów powstały
w Stanach, gdzie ukształtowała się ich forma: krótka, zwarta budowa,
posiadająca obrazki w formie paska wraz z tekstami pod rysunkami lub
w dymkach. W krótkim czasie opanowały społeczeństwo ciesząc się ich dużą
popularnością. Dlatego postanowiono stworzyć coś w rodzaju gazety
składającej się tylko i wyłącznie z takich historyjek. Tak narodziły się
komiksowe zeszyty, czyli Comic book. Jednym z największych wydawnictw
komiksowych był, nieistniejący już, Marvel. Wydał on serie komiksów
o bohaterach takich jak: Kapitan Ameryka, Iron Man, Spider-man, Hulk,
Punisher, Daredevil, Fantastyczna czwórka, Blade oraz Grupa wojowników
X-man. Wydawnictwo to zyskało sobie dużą popularność właśnie dzięki
wyżej wymienionym komiksom i wątpię, czy znalazło by się dziecko nie
kojarzące tych tytułów. W ostatni dzień wakacji 2009 roku Marvel został
wykupiony przez Disney za ogromną wręcz sumę 4,5 mld dolarów.
Grupa X
X-man jest to komiks o ludziach
rodzącymi się z nadprzyrodzonymi zdolnościami (władanie pogodą,
teleportacja, strzelanie laserami z oczu, latanie, szybkie bieganie
i wiele innych), fikcyjni bohaterowie ratujący świat z wielu opresji.
Niektórzy nie potrafią odnaleźć się w świecie, który nie jest dla nich
przyjazny. Ludzie gardzą nimi tylko dlatego, że są inni od nich.
Pozostawieni sami sobie, prześladowani i wyniszczani ukrywają się
w kanałach oraz innych slumsach. Rodzi się wtedy grupa X, którą powołał
do życia Charles Francis Xavier znany jako profesor X. Jest to jedna
z lepszych i kluczowych postaci. Chce on chronić ludzi przed złem oraz
innymi mutantami za pomocą owej grupy. Jeden ze wspaniałych komiksów
stworzonych w 1963 roku. Jego popularność była tak ogromna, że doczekała
się swojej ekranizacji w 4. częściach i być może doczekamy się niedługo
piątej. Pierwsze trzy dotyczyły walki grupy X z Magneto – człowiekiem
usiłującym zniszczyć świat. Zagrali w niej znani aktorzy tacy jak Hugh
Jackman (znany z filmów Van Helsing i Kod dostępu), Ian Mckellen (tego
aktora na pewno większość z was dobrze kojarzy, znamy go choćby jako
Szarego pielgrzyma z L.o.t.r.), Patrick Stewart (kojarzony z dowódcą
okrętu Star Trek) oraz Halle Berry. Kolejna część była poświęcona
historii Wolverine’a – jednego z członków grupy X. Wciąż nie jest
wiadomo, czy powstanie japoński sequel dotyczący pobytu Logan (znanego
jako Wolverine) na Dalekim Wschodzie w Kraju kwKtnącej Wiśni. Sam aktor
przyznał, że jest pisany scenariusz, ale jeszcze nie wiadomo kiedy
zostanie on nakręcony. Na stronie Filmweb możemy się dowiedzieć że
szykuje się jeszcze jeden nowy film opowiadający historie grupy
mutantów. Jest to mianowicie X-man First Class opowiadający wczesne
historie naszych przyjaciół. Niesamowite jak z jednej historii mogły
powstać filmy dające satysfakcję oglądania widzowi oraz przynoszące
ogromne zyski. Według mnie cała historia zasługuje na wysoka ocenę 9/10.
Spider-man
Peter
Benjamin parker to kolejna postać stworzona przez wydawnictwo Marvel. Na
pewno jest wam bardzo dobrze znany bo od razu kojarzymy go
z człowiekiem pająkiem. Powstał on rok wcześniej niż grupa X, mianowicie
w roku 1962. Jest to historia młodego człowieka samotnie opiekującego
się ciotką. Jak na początek – jest to dosyć nieciekawy opis jego
historii. Jednak potem wszystko się zmienia jak za sprawą
czarodziejskiej różdżki – dostaje nadludzkie moce dzięki ukąszeniu przez
pająka (szkoda że w rzeczywistości to nie działa . Niestety, nie ma życia usłanego różami,
ponieważ nie ma tak wielkiej fortuny jak Bruce Wayne znany jako Batman
czy też samotni na biegunie jak Superman. Walka z przestępczością na
ulicach Nowego Jorku nie jest dla niego odpowiedzią na wezwanie czy
dumnym przywilejem, ale codziennym obowiązkiem którego się podjął. Po
walkach najczęściej leczy rany i opatruje sobie połamane żebra. Jak dla
mnie to chętnie bym mógł tak żyć, byleby nie mieć nudnego życia. Komiks
oraz cała historia bardzo udana; ukazało się ponad 1000 komiksów,
w których nasz człowiek-pająk dokonywał czynów bohaterskich walcząc
ze swoimi wrogami. Pomysł był wykorzystywany i stworzono krótkie
animacje a dopiero potem bajkowe seriale o jego przygodach. Komiks
doczekał się ekranizacji w 2002 roku, jednak mogła ona nie przypaść do
gustu niektórym widzom z tego względu, że aktor grający główną postać –
Tobey Maguire – nie oszukujmy się – nie nadawał się do tej roli.
Ekranizacja bardzo kasowa, stworzono aż 3 części w której nasz pajączek
walczy z Zielonym Goblinem oraz Doktorem Oktopusem, Venomem i Sandmanem.
Jak dla mnie – 7,5/10.
Incredible Hulk
Tą postać określiłbym mianem tzw: zielonej
rewolucji. Jedna z najbardziej rozpoznawalnych postaci w świecie
Marvela. Jest to historia Doktora Bruce’a Bannera – młodego fizyka.
Podczas jednego z eksperymentów zostaje napromieniowany promieniami
gamma, co owocuje przemianą w Niesamowitego Hulka. Ugryzienie pająka
mogłoby być bardziej przyjemne niż to. Z jednej strony superbohater,
z drugiej uznawany za człowieka-potwora-demolkę. Musi cały czas uciekać
przed ścigającym go wojskiem, po drodze robiąc porządki w budownictwie .
Znów – pomimo bardzo dobrego pierwowzoru komiksowego, ekranizacja nie
była najwyższych lotów. Powstały jeszcze bajkowe seriale w której
historia Hulka była dość ciekawa. W 2003 powstała wspaniała wersja
zielonego kulturysty. Niesamowity Hulk zdobył dużą popularność, jednak
mi osobiście nie przypadł do gustu. Jak dla mnie za dużo było tam
zielonego . Oglądałem jego bajki w dzieciństwie więc
– nostalgicznie – dam mu 8/10.
Punisher
Tego gościa na pewno większość dobrze kojarzy. Agent F.B.I Frank
Castle traci żonę i dwójkę dzieci w zamachu przygotowanym przez mafię.
Po tym zdarzeniu postanawia się zemścić i rozpoczyna własne śledztwo już
nie jako agent Federalnego Biura Śledczego, lecz jako krwawy mściciel
znany jako Punisher. Jego znakiem rozpoznawczym jest duża białą czaszka
znajdująca się na jego podkoszulku z przodu. Przy pomocy specjalnej
broni szuka zemsty oraz walczy z przestępcami. Ekranizacja przygód tego
fikcyjnego bohatera zrealizowana była już w latach 90., jednak bez
większego sukcesu komercyjnego. Poważniejsza ekranizacja miała miejsce
w 2004 roku. Ogólnie film był dobry i dało się go obejrzeć, jednak bez
żadnych rewelacji . Oceniam go na 7/10.
Batman
Wprawdzie ten bohater nie został stworzony przez Marvel jednak
chciałbym go dorzucić do swojej puli super bohaterów. Nie byłoby osoby
która nie wiedziała by nic na temat tego gościa. Słynny człowiek
nietoperz stworzony przez wydawnictwo DC. Historia młodego chłopca
którego rodzice zostają zamordowani przez przypadkowego rabusia,
osierocony, wychowywany przez wiernego lokaja Alfreda, spadkobiercy
ogromnej fortuny rodziny Waynów. Ekranizacja tego komiksu była
nadzwyczaj w porządku i przypadła bardzo wielu ludziom do gustu. Ciężko
jej coś zarzucić – wspaniała fabuła, niesamowici bohaterowie negatywni.
Po ostatnim filmie stworzonym na podstawie tego komiksu, mianowicie
Batman & Robin wielu fanów myślało że to już koniec, jednak wtedy
stworzono zupełnie nową trylogię już nie ukazaną postaci komiks, ale
jako film którego akcja rozgrywa się w całym mieście na większym planie.
Powstał „Batman początek”, którego kontynuację mogliśmy obejrzeć
w Mrocznym Rycerzu, najlepszej wersji historii Batmana. Jego ocena jest
na pewno powyżej 10 stopniowej skali , ale tu na pewno większość się ze mną
zgodzi że tak jest okej.
Podsumowanie
Jakie tak naprawdę mają zadanie komiksy? Czy tylko mają zbijać ogromne pieniądze i dawać możliwość ćwiczenia talentu rysownikom? Według mnie ich zadanie polega na dawaniu schronienia przed dzisiejszą rzeczywistością. Pozwalają na stworzenie własnego świata, w którym każdy człowiek będzie się czuł bezpieczny, będzie swoim king of his castle, gdzie będzie mógł dokonywać rzeczy niezwykłych i dokonywać własnych wyborów. To niesamowite jak potrafią dawać wspaniałe możliwości nie tylko dzieciakom na przeżycie czegoś niezwykłego ale też każdego człowiekowi który choć raz przeczytał komiks lub obejrzał film stworzony na bazie jednej z wielu niesamowitych historii…
Moje ulubione komiksy